wtorek, 2 września 2014

The douche.

Skoro przetrwałam pierwszy dzień college'u to nadszedł czas, aby przeżyć kolejny.
W połowie śpiąca udałam się do Starbucks'a żeby kupić kawę, która postawi mnie na nogi. Kiedy zbliżałam się już do wejścia, ktoś wszedł prosto na mnie.
-Patrz, jak leziesz pierwszaku- usłyszałam słowa jakiegoś chłopaka. To był Justin. Nazwałabym go paskudnym i zaślepionym sobą człowiekiem, tak jak to zrobił Francisco.
Pierwszy raz dziewczyna nie wskoczyłaby za nim do piekła, tak sądzę. Każdy zadufany w sobie idiota myślał, że każda napotkana dziewczyna się w nim zakocha..
-Mam na imię Justin- powiedział.
-OK.-nie zauważył, że to było wypowiedziane w niegrzeczny sposób. Powiedziałam to i stanęłam na końcu okropnie długiej kolejki, mając nadzieję, że nie potrwa to długo, zanim dostarczę organizmowi moją poranna dawkę kawy.
-Jak się nazywasz?- usłyszałam pytanie Justina. Rozważałam zignorowanie go, lecz to byłoby po prostu dziecinne.
-Rosie- rzekłam zimnym tonem.
-Rosie..Jakie piękne imię.-uśmiechnął się- Więc po co tu przyszłaś, Rosie?- kontynuował.
-Caramel Naturally Flavoured Coffe- odpowiedziałam.
Chłopak bezceremonialnie poszedł prosto do baristek i złożył zamówienie, nie zwracając zupełnie uwagi na ludzi czekających w kolejce.
Baristka uśmiechnęła się na jego widok, a on dał jej buziaka w policzek. Obydwoje oczywiście wiedzieli, że każda osoba na nich patrzy, byłam strasznie obrzydzona.
Kilka sekund później Justin zawrócił się i szedł prosto do mnie.
- Oto twoja karmelowa kawa- natychmiast przekazał ją mnie. Nie chciałam nic od niego brać, ponieważ nie chcę być mu winna żadnej przysługi, ale kolejka była za długa, a pokusa ogromna, więc wzięłam napój.
- Dziękuję- wymamrotałam tuż przed odwróceniem się i czułam wzrok Justina na mnie.
- Nie ma za co- wyszeptał przy moim uchu, przez co podskoczyłam.Uśmiechnął się złośliwie. Co za dupek! Po raz kolejny stwierdziłam, że jest zadufanym idiotą. Chłopak nie zauważył tego, był zbyt zajęty obserwowaniem seksownej dziewczyny na drugim końcu pomieszczenia. Zorientowałam się,że to moja szansa i zaczęłam iść dużo szybciej, gdy on nadal wgapiał się w panienkę.
Miałam spotkać się z Francisco za dziesięć minut, ale skoro nie miałam nic innego do roboty to zdecydowałam się przyjść na miejsce wcześniej.
Z daleka ujrzałam Francisca i byłam szczęśliwa, że on także dotarł wcześniej. Myliłam się. Rozmawiał właśnie z jakąś dziewczyną.
Nie byłam mocno wkurzona. Ja też rozmawiałam z wieloma innymi chłopcami, więc on tak, jak ja mógł gadać z tyloma, ile zechciał.
Niestety, miałam złe przeczucia.
-Katherine, Francisco! Come here!- usłyszałam krzyk jakiejś laski. Dziewczyna obok mojego ukochanego, Katherine, wyglądała typowo, jak dziewczyna z bractwa i byłą prawdopodobnie studentką drugiego roku.
 Nagle chwyciła rękę mojego faceta i splotła ich palce.
Poczułam się okropnie w swoim ciele. Pamiętaj, ufasz mu, powtarzałam  podświadomości.
Nie podobało mi się oglądanie jego dłoni w dłoni tej panienki, ale może to jego przyjaciółka z college'u.
-Okej, nie jestem, aż tak naiwna, ale w dalszym ciągu on mnie kocha, a ja mu ufam.- szeptałam do siebie.
Minęło 7 minut, ale stwierdziłam, że najlepiej będzie, jeśli się przejdę i wrócę za 3 minuty.
Nie mogłam znieść każdej kolejnej sekundy oglądania Francisco z Katherine'ą, ich flirtów, śmiechów i momentu, gdy dziewczyna całuje jego policzek. Zdecydowałam, że to czas na mnie.

Z pewnej odległości mogłam dostrzec Justina z dwoma kobietami.
Zaśmiałam się myśląc o tym, jak kupił mi kawę, lecz uśmiech zniknął, gdy uświadomiłam sobie, że musiał sypiać z baristką, mogąc kupić mi napój bez kolejki.
Złapałam chłopaka wgapiającego się w piersi jednej z dziewczyn i zastanawiałam się, jak to może być takie oczywiste.
Dziewczynie rzeczywiście wydawało się to podobać. Zachichotała nerwowo, a Justin uśmiechnął się zawadiacko.
To, że byl przystojny nie oznacza, że mógł zachowywać się, jak osioł. Ja serio nie rozumiem, co dziewczyny w nim widzą, oczywiście poza wyglądem.
Po przespaniu się z nimi, zapewne je rzuca i nawet nie miałby co robić z ich numerami.
One pewnie chciały mieć własnego bad boy'a.
Nagle mój telefon zawibrował.

From: San Francisco 

Where are you?

Szybko odpisałam "będę za chwilkę" i ruszyłam z powrotem, myśląc o tym, jak widziałam mojego chłopaka z Katherine.









-------uwaga-------
 Nazwa kawy bardziej mi się podobała w oryginale, dlatego tak została. Tak samo z innym zdanie napisanym po angielsku. 
Jeśli są błędy to bardzo przepraszam :(
 Kolejna sprawa to jeśli chcesz być informowana o rozdziałach na tt to zaobserwuj mnie i odezwij zwyczajnie. No, jeśli się wstydzisz to możesz zostawić jakiś link pod postem itp.

1 komentarz:

  1. Ojejku świetny :) Mega mi się podoba to opowiadanie, masz genialny styl pisania x
    Ten Francisco to pewnie jakiś kobieciarz, który zdradza Rose z jakimiś laskami a przynajmniej mam taką nadzieję hahah.Kocham/ do_ur_thing

    OdpowiedzUsuń